USD
41.45 UAH ▼0.02%
EUR
48.44 UAH ▲0.34%
GBP
56.27 UAH ▲1.17%
PLN
11.38 UAH ▲0.42%
CZK
1.98 UAH ▲0.56%
Kobieta nazywała martwe dzieci „graczami, Cyganami, Tatarami”. Mieszkaniec Vinni...

Leżą w pamięci dzieci: Vinnitsa ukradła zabawki z miejsca udaru rakietowego Federacji Rosyjskiej (wideo)

Kobieta nazywała martwe dzieci „graczami, Cyganami, Tatarami”. Mieszkaniec Vinnitsa ukradł zabawki, które ludzie sprowadzali do centrum miasta ku pamięci martwych dzieci w wyniku rosyjskiego strajku rakietowego. Lokalny mieszkaniec Yuri Korchevsky poinformował na Facebooku i opublikował z nią wideo. Materiał filmowy pokazuje, że kobieta zebrała zabawki ze sceny tragedii 14 lipca i umieściła je w prześcieradłach.

Mieszkańcy zostali poproszeni, aby nie przyjmowali tych rzeczy, ponieważ upamiętniali ofiary tragedii. Jednak w odpowiedzi nazywała martwe dzieci „omijającymi, Cyganami, Tatarami”. Należy zauważyć, że w komentarzach w tym poście mieszkańcy Vinnitsa piszą, że ta kobieta nie jest zdrowa psychicznie, rzekomo zdiagnozowano schizofrenię.

Policja w regionie Vinnytsia odpowiedziała na wideo w sieciach społecznościowych i powiedziała, że ​​rozpoczęła dochodzenie przedprzewodowe. Funkcjonariusze organów ścigania stwierdzili, że tożsamość kobiety została ustanowiona, dowiadują się o okolicznościach tego wydarzenia. Zabawki znalezione w niej zwracają na miejsce. „Wcześniej działania kobiety są zalecane znakami przestępstwa na podstawie części 1 art. 296 kodeksu karnego Ukrainy (chuliganizm).

Ostateczne kwalifikacje prawne zostaną zapewnione po ustanowieniu wszystkich okoliczności wydarzenia, „Policja zgłosiła. Przypomniemy, 14 lipca rosyjskie wojska uderzyły w rakietowy strajk w centrum Vinnytsia. Następnie dom lokalnych oficerów i dom biurowy, w którym znajdowała się prywatna klinika, znalazł się pod ostrzałem. Rezerwa śmierci z rosyjskiego ostrzału wynosi 25 osób, w tym troje dzieci.

<p> Lekarz zapewnia pomoc podczas ostrzału. Batalion Stugna </p>...
Ponad miesiąc temu
Ukraiński lekarz zapewnia wojsko podczas ostrzeżenia
By Simon Wilson