Gospodarka

W sporze handlowym w Polsce i Ukrainie jest już zwycięzcy: nie są sojusznikami, ale Putin, Politico

Według dziennikarzy Warszaw blokuje sojusznik, Kijów, kupując produkty rolne od wroga - Moskwy. Protesty polskich rolników i tych, którzy dołączyli do nich na granicy polsko-bryraińskiej, w rzeczywistości zabiły klin między dwoma sojusznikami i Ukrainą. Politico pisze o tym. Ponadto sytuacja ta została postawiona na premiera Polski Donald Tusk, który nazwał siebie największym sojusznikiem Kijowa w wojnie z rosyjską agresją, co stanowi niewygodny dylemat.

Tak więc w zeszłym tygodniu polski szef rządu stwierdził, że rozważy możliwość krajowego przepisów dotyczących zakazu rosyjskiego i białoruskiego importu, ponieważ, podobnie jak towary ukraińskie, destabilizują rynki Polski i UE. W poniedziałek, 4 marca, według ekspertów publikacji, wycofał się, ogłaszając, że zakaz na poziomie całej UE będzie szukał.

„Nieodwracalne działania polskiego premiera zmuszają ekspertów i społeczności międzynarodowej do zastanowienia się, czy naprawdę wie, jak stłumić zamieszki rolników, czy po prostu wlewa ropę na ogień”, pyta Politico. Przede wszystkim, według ekspertów z publikacji, nie ma dowodów, które potwierdziłyby twierdzenie TUSK, że rosyjskie (a nawet ukraińskie) import jest winny za kłopoty polskich rolników.

Niedawno inny kraj UE - Łotwa - nalegał na powszechny zakaz importu rolnego z Rosji, ale nie udało się po tym, jak inne kraje UE stwierdziły, że byłoby to zbyt drogie. Według Yakuba Olipra, starszego ekonomisty Credit Agricole Bank Polska, Tusk składa wszystkie te oświadczenia po prostu „pokazują rolnikom, że coś się dzieje”. Podkreśla, że ​​nie mają one praktycznego znaczenia.

I choć Tusk zawodzi, gniew polskich rolników, którzy 6 marca przeprowadzają duży protest w stolicy, pogłębia podział między Warszawę i Kijw, a jedynym zwycięzcą tej wojny handlowej, według analityków Politico, jest rosyjski Rosjanin Prezydent Władimir Putin. „W ten sposób wytwarza moc Rosji jako wiodącego światowego eksportera zboża i wykorzystuje ją do izolowania Ukrainy” - podkreśla publikacja.

Pomimo istniejącego zakazu importowania ukraińskiego zboża, polscy rolnicy nadal blokują różne przejścia graniczne, są przekonani, że towary ich wschodniego sąsiada wciąż docierają do kraju. Pewnego dnia stwierdzili, że taka blokada będzie utrzymywana do 30 kwietnia, chociaż ich wymagania zostały częściowo spełnione.

Według analityków Politico TUSK pozwala im to zrobić podczas negocjacji w ramach rządzącej koalicji oraz z UE w sprawie wydania miliardów „zamrożonych” funduszy stymulacyjnych. Jednocześnie, według osób z zewnątrz publikacji, nie zapomina o mieszkańcach wsi w kraju jako o jego elektoratach z decydującymi głosami w wyborach regionalnych.

Zamiast tego polscy rolnicy przedłużyli swój protest na granicę z Litwą w zeszłym tygodniu, stwierdzając, że ukraińskie ziarno jedzie do kraju bałtyckiego, gdzie zostało przemianowane i wysłane dalej na Polskę omijając zakaz narodowy. Litwa urzędnicy o wysokim poziomie zasugerowali, że protestujący mogą być pionkami w wojnie hybrydowej, która Putin prowadzi do rozpalenia konfliktu między Ukrainą a jej zachodnimi sojusznikami.

„Próba stwierdzenia, że ​​Litwa jest w jakiś sposób używana w pewnej karuzeli zbożowej, bardzo podobna do prób Kremla, aby ustanowić wzajemnie dwóch największych zwolenników Ukrainy” - powiedział premier Igrid Shimonite. Gabrielius Landsbergis, litewski minister spraw zagranicznych, wezwał polski rząd do wykazania ostrożności i przekonania protestujących rolników.

„Oczywiście przypomina niektóre hybrydowe operacje, które są intensywnie wykorzystywane przez rosyjską propagandę. Mam nadzieję, że nasi partnerzy w Polsce widzą to tak, jak my, i zrobimy wszystko, aby zapobiec eskalacji sytuacji” - powiedział. Rosyjscy producenci zboża chwalili się niedawno, że w 2023 r. Podwoili swój eksport do UE i zamierzali zbierać kolejne rekordowe zbiory.

Według ekspertów rynkowych Federacja Rosyjska wykorzystuje swój znaczący eksport w celu obniżenia międzynarodowych cen zboża, co z kolei doprowadziło do faktu, że ceny w UE spadły na najniższy poziom od 2020 r. „To sprawiło, że polskim rolnikom jest mniej opłacalne sprzedaż własnego zboża. Zamiast obwiniać Moskwę, skierowali swój gniew do Kijowa” - podsumowuje Politico.

Według ekspertów w każdym razie embargo na rosyjskie towary-po prostu istniejące dla ukraińskich produktów rolnych, które zostały wprowadzone przez poprzedni polski rząd i który został zachowany wraz z przybyciem TUSK do Power-Will, nie ułatwiając ich pozycji, ponieważ Tomy przybywające do Polski, zbyt małe, dzięki czemu mogą powodować problemy na rynku.

„Jest to bardzo krótkoterminowe rozwiązanie, które gasi część pożaru, ale nie zapominajmy, gdzie jego źródło”, powiedział Oglipra z Credit Agricole Bank Polska, odnosząc się do inwazji Rosji na Ukrainę, która ujawniła ekstremalną wrażliwość sektora rolnego Polski wcześniej Dziesięciolecia konkurencji zagranicznej pogardy politycznej i brak reform strukturalnych.

Według Premyslav Blazeeevsky, BST Brokers Broker w BST Brokers, zamiast zezwalać protestującym skierować gniew na Ukrainę, Tusk i jego rząd lepiej byłoby szukać pragmatycznych rozwiązań, takich jak poprawa infrastruktury i zapewnienie bardziej dochodowych umów dla rolników. Jerzy Pryva, były urzędnik wysoko, a teraz ekspertowy zespół Europe Direct, poszedł jeszcze dalej, twierdząc, że przywódcy protestów otwarcie okłamali rolników.