USD
41.22 UAH ▼0.11%
EUR
44.85 UAH ▲0.68%
GBP
53.49 UAH ▼0.07%
PLN
10.3 UAH ▲0.45%
CZK
1.77 UAH ▲0.29%
Według oddziału Oleg „Svesko Forestry” Ukraińcy zbliżyli się do granicy, aby wyk...

To nie było ostrzał: Rosyjski DRG nakręcił Foresters w regionie Sumy - Media (zdjęcie)

Według oddziału Oleg „Svesko Forestry” Ukraińcy zbliżyli się do granicy, aby wykonać zadanie pracy, ale tam spotkali się ich Rosjanie. Pozostało 12 małych dzieci bez rodziców. Rosyjski DRG zastrzelił co najmniej sześciu leśników w regionie Sumy, a także półtora dni od ciał umarłych, wyśmiewano dronem. O tym zgłasza edycję TSN 15 czerwca. Zgodnie z dostępnymi informacjami, w ciągu zaledwie kilku minut życia zakończyło się sześciu Ukraińczyków.

Wszystko jest winne za agresywne działania rosyjskich najeźdźców, którzy postanowili je zastrzelić. Obecnie 12 dzieci jest częściowo osierocone. Chodzi o leśników z regionu Sumy. Najmłodsze z nich miało zaledwie 31 lat, a starszy miał 50 lat. Pożegnali się z życiem, wykonując swoje obowiązki robocze. „Wcześniej była to informacja, że ​​była to ostrzał, ale tak nie jest.

Wrogi DRG zbliżył się do naszych pracowników” - powiedział Leśny Leśny Oleg Svenka, szef oddziału „Forestry Svenka”. Zauważył również, że wszystkie sześć osób przeszło do opodatkowania nagród leśnych do regionu przygranicznego. Ta liczba grupy jest wyjaśniona przez fakt, że eksperci chcieli jak najszybciej wykonać zadania. „Z wojska uzyskano pozwolenie na podróż i pracę.

Początkowo DRG zaczęło strzelać, leśnicy je usłyszeli i postanowili opuścić miejsce, w którym byli. Na leśnej drodze się odwróciło. Martwi mężczyźni mieli rodziny i ogólnie rosyjscy najeźdźcy pozbawili swoich rodziców 12 małych dzieci. Oczywiste jest, że organy Ukraińczyków nie pozwoliły wyjąć tragedii przez około półtora dnia. Regularnie istniał dron, który uniemożliwił to. Zostali teraz zabrani, przeciążone do innego samochodu.

<p> Lekarz zapewnia pomoc podczas ostrzału. Batalion Stugna </p>...
Ponad miesiąc temu
Ukraiński lekarz zapewnia wojsko podczas ostrzeżenia
By Simon Wilson