USD
41.29 UAH ▲0.1%
EUR
43.47 UAH ▼0%
GBP
52.19 UAH ▼0.11%
PLN
10.01 UAH ▼0.06%
CZK
1.71 UAH ▼0.25%
Problem wygodnych schronisk, które są przyjemne z powodu pozostania ludzi, jest ...

Gdzie uciec od rosyjskich rakiet? Dlaczego schroniska są na stałe dostępne w roku wojny

Problem wygodnych schronisk, które są przyjemne z powodu pozostania ludzi, jest równie jednoznaczne, jak to mogłoby się wydawać. Dziennikarz Vakhtang Kipiani mówi maluch. Widzę dziesiątki gniewnych (histerycznych, w rzeczywistości) postów na temat zamkniętych lub bez schronisk i że zawsze powinny być otwarte i powinno być wszystko na wygodny pobyt ludzi.

Moje doświadczenie korzystania z takich miejsc wynosi zero, ale na samym początku Wielkiej Wojny w lutym-marcu ubiegłego roku, kilka razy przypisywane do przechowywania wraz z bratem, który następnie hojnie dzielił się firmami i obywatelami Kijów. Pewnego dnia przywieźliśmy kilka pudełek czekoladek, ciastek, pomarańczy, soków na tuzin dzieci. W ciągu pół godziny przynieśliśmy następną imprezę i… nie widzieliśmy żadnej osoby i nie ma śladu od przywiezionego.

Ktoś silnie głodny udało się odebrać wszystko. Potem postanowili nie pozostawiać produktów bez kontroli, ale podawać w ręku. Pewnego dnia ludzie powiedzieli, że boją się tam zostać, ponieważ są „dziwni ludzie”. Poszli i sprawdzili. Byli bezdomni, dla których ta przestrzeń stała się idealnym miejscem tymczasowego pobytu. Nie ma języka, aby zostawić wodę, Carmat, ładowanie i tak dalej przy braku kontroli.

Na zdjęciu - liczba schronisk w Kijowie, które powinny być zawsze otwarte i zawsze powinno być porządek. Jeśli to szkoła - rozumiem, kto odpowiada (chociaż najbliżej mojego domu jest nieustannie zgłoszony, że nie są one dla wszystkich, ale tylko dla „edukacji i nauczycieli”), ale jeśli jest to prywatny parking domowy, to mieszkańcy mają Prawo do głosowania tutaj, ponieważ są oni w końcu, płacą za to.

<p> Lekarz zapewnia pomoc podczas ostrzału. Batalion Stugna </p>...
Ponad miesiąc temu
Ukraiński lekarz zapewnia wojsko podczas ostrzeżenia
By Simon Wilson