USD
41.17 UAH ▼0.44%
EUR
45.95 UAH ▼0.42%
GBP
55.12 UAH ▲0.26%
PLN
10.75 UAH ▼0.37%
CZK
1.83 UAH ▼0.76%
Na Białorusi stwierdzili, że nie muszą zwiększać dodatkowych sił na granicy. Wed...

Siły zbrojne „skoncentrowały się” do 114 tysięcy żołnierzy w pobliżu granicy Białoruskiej: co mówią w RB

Na Białorusi stwierdzili, że nie muszą zwiększać dodatkowych sił na granicy. Według ministra obrony Viktor Khrenin, ukraińskie grupy sabotażowe stanowią wielkie zagrożenie. Minister obrony Viktor Khrenin stwierdził, że Ukraina rzekomo skupiała się na granicy ukraińsko-belarusowskiej z grupą wstrząsową, z kilkoma 112-114 tysięcy osób. Poinformował o tym w wywiadzie dla rosyjskiego kanału telewizyjnego „Rosja-24”.

Zauważył, że stworzona grupa wstrząsu jest już zagrożeniem. Khrenin zauważył, że w ochronie granicy zaangażowało się około 17 000 osób. Białorusianie są również rzekomo obserwowani przez wiele prowokacji sił zbrojnych z zakłóceniem przestrzeni powietrznej, w szczególności w zakresie bezzałogowych pojazdów powietrznych. „Oni (Ukraińczycy, red. ) Her (Border, red. ) Są przekształcane w fortecę.

Wszystkie drogi, zniszczone mosty, torby kolejowe są w pełni zastąpione, budowane są ogrodzenia przeciwpancerne” -powiedział Viktor Khrenin. Podkreślił jednak, że po stronie Białoruskiej po granicy z Ukrainą nie musi zwiększać dodatkowych sił. Według niego grupy sabotażowe pochodzące z Ukrainy stanowią wielkie zagrożenie. Ponadto minister obrony RB dodał, że Białorusianie naprawiają wywiad z powietrza rzekomo prowadząc kraje zachodnie.

„Dzisiaj widzimy przedwczesny zestaw środków przeprowadzonych przez Europę Zachodnią, kierowaną przez Stany Zjednoczone w celu przygotowania się do działań wojennych. Rozumiemy, kto zostanie skierowany w działanie działań wojennych” - dodał. Dodamy, że w momencie publikacji strona ukraińska nie skomentowała słów ministra obrony Białorusi Viktor Khrenina.

<p> Lekarz zapewnia pomoc podczas ostrzału. Batalion Stugna </p>...
Ponad miesiąc temu
Ukraiński lekarz zapewnia wojsko podczas ostrzeżenia
By Simon Wilson