USD
41.24 UAH ▼0.28%
EUR
43.47 UAH ▼2.52%
GBP
52.24 UAH ▼2.55%
PLN
10.02 UAH ▼2.9%
CZK
1.72 UAH ▼2.62%
Ukraina nie ma ograniczeń dotyczących liczby możliwych wyzwań mężczyzn wzywający...

Zapłacił grzywnę za zignorowanie wezwania: czy można pójść do armii

Ukraina nie ma ograniczeń dotyczących liczby możliwych wyzwań mężczyzn wzywających. Według prawnika Larissa Kis kod podatkowy może wysyłać jedno połączenie codziennie w następnym terminie z poprzedniego. Na Ukrainie kodeks podatkowy może wydawać kary dla obywateli wojskowych za naruszenie procesu mobilizacji. W szczególności chodzi o ignorowanie wezwania. Prawnik Larisa Kis powiedziała RBC-Ukraine w komentarzu, czy nie można pójść do sił zbrojnych po zapłaty takiej grzywny.

„Płatność grzywny nie zobowiązuje się z obowiązku służby wojskowej” - powiedziała Larisa Kis. Prawnik zauważył, że zapłata grzywny jest jedynie „wypełnieniem obowiązku naruszenia”, a mianowicie braku pojawienia się w podsumowaniu w określonym terminie. Ignorując inne wezwania (zadzwoń do innej randki)-będzie nowym naruszeniem. Larisa Kis podkreśliła, że ​​nie było żadnych ograniczeń dotyczących liczby możliwych wezwań dotyczących wezwania.

„Teoretycznie, biorąc pod uwagę czas„ przekazania ”najdłuższej procedury - wysyłanie wezwania pocztą - grzywny mogą pojawiać się warunkowo co dwa miesiące” - wyjaśniła. Co więcej, CCC nie może wysyłać codziennie codziennie jednego połączenia w następnym terminie od poprzedniego. I za każdym razem, gdy osoba otrzyma grzywnę.

„Tak więc ścieżka do 160 000 UAH całkowitego długu (kwota sankcji, z których służba wykonawcza może nie tylko aresztować rachunki i nieruchomości, ale także angażować się w ich faktyczną realizację) nie jest tak długa” - dodał prawnik. Przypomniemy, że Ukraińcy wojskowi musieli zaktualizować swoje dane do 16 lipca. Mogą to zrobić w sierpniu, ale mogą zostać ukarani grzywną za późne aktualizacje.

<p> Lekarz zapewnia pomoc podczas ostrzału. Batalion Stugna </p>...
Ponad miesiąc temu
Ukraiński lekarz zapewnia wojsko podczas ostrzeżenia
By Simon Wilson