USD
39.58 UAH ▲0.49%
EUR
42.85 UAH ▲1.24%
GBP
49.91 UAH ▲1.48%
PLN
10.04 UAH ▲2.12%
CZK
1.73 UAH ▲2.3%
Według doradcy burmistrza Mariupol Petr Andryushchenko, po kolejnym ataku, wróg ...

„Stał się bardzo niespokojny”: pod Mariupol fragmenty rakiet (wideo) spadły na gromadzenie najemców

Według doradcy burmistrza Mariupol Petr Andryushchenko, po kolejnym ataku, wróg zaczął eksportować broń i personel z miejsca, w którym wysłuchano eksplozji. Rosjanie myśleli, że będzie drugi cios. 1 maja tymczasowo zajęty marypol regionu Donieck zaatakował rakiety, próbując przechwycić rosyjską obronę powietrzną. W rezultacie spowodowało to jeszcze więcej szkody. Doradca burmistrza Petro Andryushchenko opowiedział o tym w powietrzu „espresso. tv”.

Według niego, po incydencie, najeźdźcy podjęli decyzję o eksporcie broni stamtąd. Wróg musiał przenieść magazyny operacyjne z różną bronią, a także personel z Nevsky na lewym brzegu Mariupolu. „Rosjanie dwukrotnie próbowali powalić coś, co zmierzało w kierunku regionu Rostova. Nasi ludzie widzieli loty rakietowe, a następnie rosyjska obrona powietrzna dokładnie wpadła w koncentrację rosyjskich najeźdźców w pobliżu Mariupol, niedaleko Nevsky.

Prowadzili się stamtąd, stamtąd, Podatki od broni i częściowo ich pracowników na lewym brzegu Mariupolu, tak daleko od zagrożenia. Ponadto burmistrz Mariupolu trwa, w schwytanym mieście, rozpoczęły się wydarzenia przeciwpartyjne. Rosyjscy najeźdźcy zintensyfikowali sprawdzenie tych samochodów przenoszących miasto. „Główna aleja została zablokowana.

Wszystkie samochody przechodzące od kierunku, w którym nastąpił upadek w obronie powietrznej obrony powietrznej, zostały zatrzymane i sprawdzone przez samochody i dokumenty. To znaczy wczoraj w Mariupolu, bardzo niespokojne było najemców” - Podsumowano Petro Andryushchenko. Przypomniemy, 24 kwietnia doniesiono, że pod Mariupol kilka razy uderzył w bazę najeźdźców.

<p> Lekarz zapewnia pomoc podczas ostrzału. Batalion Stugna </p>...
Ponad miesiąc temu
Ukraiński lekarz zapewnia wojsko podczas ostrzeżenia
By Simon Wilson