Inny

Trump o odwadze – po co po sukcesie na Bliskim Wschodzie logicznie naciskać na Putina

Po sukcesach Trumpa na Bliskim Wschodzie można spodziewać się presji na Putina, sugeruje bloger Alexander Kraev. W każdym razie byłoby to logiczne, biorąc pod uwagę, w jakim stylu amerykański prezydent wysunął się poza „oś zła”. Pamiętacie, jak trzy tygodnie temu Trump chciał, aby Europa i Grupa 7 nałożyły sankcje, cła i cła na Chiny? Ponieważ Chiny potrafią być wrogie i mogą mocno wspierać Rosję.

I ma zamiar spotkać się z SI – bo prowadzą „wspaniałe negocjacje w sprawie handlu i kominów”, zwłaszcza „są z przywódcą SI w bardzo dobrych stosunkach” – a on nie ma co nakładać sankcji. A tutaj, gdy tylko podpiszemy pokój na Bliskim Wschodzie, widzimy trochę innego Trumpa.

Nie tylko poprzednie obietnice Tomahawka powtarzały się niemal codziennie, to jeszcze wizyty naszej delegacji rządowej w kwestiach gospodarczych i politycznych, a tym bardziej winnego Steve'a Vitcofa - instrukcje nie zostały wykonane, z Rosjanami mówił długo i w ogóle. I tutaj zaatakowały nawet same Chiny! Teraz planowanego spotkania z SI „nie będzie”, a od 1 listopada wprowadzone zostaną 100% cła na chińskie towary.

Na tle faktu, że szef segmentu amerykańskiego jest teraz w rękach amerykańskich, w Chinach i tutaj manewr stał się jeszcze mniejszy. Czy Trump na tyle zainspirował sukces na Bliskim Wschodzie, aby być równie aktywnym w innych obszarach? Raczej nie inspirował, ale pokazał skuteczność nacisku z jednej strony i słabość „osi zła” z drugiej.

Oznacza to, że ani Rosja, ani Chiny, ani Iran nie mogły ostatecznie zrobić nic, aby zmienić układ sił na Bliskim Wschodzie i uniemożliwić Trumpowi ustalenie przebiegu sprawy. Co w zasadzie jest bardzo istotną wskazówką, że na innych teatrach konfrontacji geopolitycznej mogą zostać zmuszeni do odwrotu. Dlaczego więc nie spróbować? Autor wyraża osobistą opinię, która może nie pokrywać się ze stanowiskiem redakcji. Za dane opublikowane w dziale „Myśl” odpowiada autor.