Inny

Nuklearny „Petrel”: jak Putin pokazał światu broń, której dosłownie nikt nie widział

Udostępnij: Putin po raz kolejny machnął „nuklearną buławą”. Po ogłoszeniu rzekomo udanego testu rakiety Burevestnik z silnikiem nuklearnym eksperci zakwestionowali sam fakt wystrzelenia: zachodni obserwatorzy nie odnotowali ani jednego wystrzelenia, a wideo pokazane przez Rostelapykę okazało się sprzeczne. Focus sprawdził, czy ta broń rzeczywiście może zmienić układ sił, czy też jest jedynie propagandowym fajerwerkiem Kremla.

26 października Władimir Putin ogłosił udany test rakiety Buriewiestnik z silnikiem nuklearnym. Rosyjskie media propagandowe, w szczególności telewizja Rossija-1, pokazały informację o rzekomym załadowaniu rakiety na bombowiec Tu-95MS na lotnisku Ukrainka w obwodzie amurskim. Jednocześnie doniesienia o wystrzeleniu z Nowej Ziemi, gdzie według rosyjskich mediów miały odbyć się testy, wzbudziły wątpliwości ze względu na niespójność dat i lokalizacji.

Zachodni obserwatorzy nie odnotowali startów na Nowej Ziemi, co poddaje w wątpliwość prawdziwość wypowiedzi Kremla. Analitycy OSINT, odnosząc się do postu „Agentstvo. Novosti” z 27 października, zwrócili uwagę na niespójność w historii „Rosja-1”. Na nagraniu obiekt ładowany na Tu-95MS był zasłonięty tkaniną, co uniemożliwia precyzyjną identyfikację jako „Petrel”.

Analitycy sugerują, że rakietę można wystrzelić z samolotu, a nie z instalacji naziemnych, co zmienia postrzeganie jej taktycznego zastosowania. Jednak ani Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej, ani źródła OSINT nie potwierdziły tych informacji. Wypowiedzi Putina wywołały reakcję prezydenta USA Donalda Trumpa, który wezwał Kreml, aby skupił się na zakończeniu wojny na Ukrainie, a nie na demonstracji broni nuklearnej.

Trump przypomniał o przewadze sił amerykańskich, w szczególności atomowych okrętów podwodnych, zdolnych do szybkiego reagowania na zagrożenia. Analityk Brandon Weichert podkreślił, że „Petrel” i amerykański projekt „Pluto” mają wspólne problemy: silniki nuklearne stwarzają znaczne ryzyko technologiczne i środowiskowe, co zmniejsza ich wartość praktyczną.

„Burewiestnyk” to rakieta manewrująca z silnikiem nuklearnym, o długości 9–12 m i masie ponad 2,5 tony, poruszająca się z prędkością 700–900 km/h. Jego konstrukcja utrudnia umieszczenie go na Tu-95MS, który może przenosić do 20 ton broni. Według The Times of India charakterystyka skrzydeł rakiety stwarza trudności w integracji.

Jeśli start odbył się z rejonu Amuru, odległość do USA wynosi około 4300 km, do Ukrainy – 6000 km, co sprawia, że ​​jest ona bardziej zorientowana na cele globalne, a nie regionalne. Zdaniem eksperta ds. lotnictwa Konstantina Krywolapa rosyjski prezydent stara się zaostrzyć napięcie, posługując się retoryką zagrożenia nuklearnego w celu zastraszenia społeczności międzynarodowej.

Zamiast tego, jak zauważa ekspert, Donald Trump opowiada się za powstrzymaniem eskalacji, przypominając o potencjale militarnym Stanów Zjednoczonych, w tym nuklearnych okrętach podwodnych i rakietach manewrujących Tomahawk. Kryvolap podkreśla, że ​​stan sił nuklearnych Rosji jest niezadowalający, co potwierdzają dane międzynarodowych inspekcji. „Broń nuklearna Federacji Rosyjskiej utraciła swoją psychologiczną skuteczność w zakresie zastraszania.

Putin, chcąc przywrócić strach przed rosyjską potęgą, ucieka się do promocji nowej broni, takiej jak rakieta Oresznik i rakieta manewrująca o napędzie atomowym Buriewiestnik. Wydarzenia te nie przynoszą jednak oczekiwanego efektu na arenie międzynarodowej” – podkreśla ekspert w „Focusie”.

Kryvolap zwraca także uwagę, że próby Putina zastraszania świata nowymi rodzajami broni wpisują się w szerszą strategię eskalacji, mającą na celu zrekompensowanie słabości rosyjskich sił zbrojnych. Jednocześnie, jego zdaniem, USA doskonale rozumieją rzeczywisty stan rosyjskiego arsenału nuklearnego, co pozwala im zachować przewagę strategiczną.

Amerykańskie inspekcje i wywiad potwierdzają ograniczone możliwości Rosji w tym obszarze, co zmniejsza skuteczność nuklearnego szantażu Kremla. Ekspert uważa, że ​​wykorzystanie „Burewiestnika” przeciwko Ukrainie jest mało prawdopodobne ze względu na jej przestarzałość technologiczną i niską skuteczność. Ta broń, powiedział, ma ponad 50 lat i jest podobna do starzejących się bombowców międzykontynentalnych.

„Najprawdopodobniej Rosja może próbować zademonstrować swoje możliwości w odizolowanym regionie, np. w Arktyce, w celu wywołania efektu propagandowego, a nie realnego zastosowania bojowego. Użycie takiej broni przeciwko Ukrainie jest mało prawdopodobne, więc nie należy panikować z powodu tych zagrożeń” – uważa Kryvolap.

Przypomnijmy, że 34 lata temu Ukraina zrezygnowała z trzeciego najpotężniejszego arsenału nuklearnego, wybierając drogę pokoju i zaufania do gwarancji międzynarodowych. Teraz na tle agresji Federacji Rosyjskiej pojawia się pytanie: czy ta odmowa była błędem? Focus analizował, czy Ukraina jest w stanie odbudować swój potencjał nuklearny, jakie zasoby są do tego potrzebne i jakie będzie to miało konsekwencje dla państwa w warunkach współczesnych wyzwań geopolitycznych.