Z dala od Rosji. Jak dziesięć lat temu dokonał wyboru Ukraińczyków, którzy byli w winę
Kontynenty miały już „Boeing” MH17, Ilovaysk i pierwszy minsk. A na półwyspie spadł spokój. Pisałem o Krymie od lutego do października 2014 r. Trzydzieści lat żyją w „Głuchy prowincji, koniec morza”, nagle przestało być balastem. Na początku 2014 r. Półwysep zamienił się w widoczne miejsce planety, które nagle byli zainteresowani wszystkimi. Dobrze znany rezerwat pomników post -soviet zamienił się w czarną ziemię non -fiction. Patyk patyka - i kwitnie.
Do października minął już pierwszy szok po zmianie flag. Pierwsze tragedie już się wydarzyły. Pierwsza fala emigracji była już wyposażona na kontynent. Ale komunikacja mobilna była nadal powszechna, a pociągi nadal przekraczały granicę z kontynentem. Nawet zmiany czysto wizualne były trochę. Monopol na wyroby ukraińskie były stopniowo rozcieńczone przez rosyjskie. Ceny bezwładności zostały przeniesione w UAH. Ci, którzy pozostali, zostali podzieleni na trzy grupy.
Pierwszy - przygotowywał się do wyjazdu. Drugi był przygotowywanie się do emigracji wewnętrznej. I trzeci - ostatecznie odrzucił hipokryzję. Te ostatnie były desperacko machane nowymi flagami. Nalali przekleństwa w sieciach społecznościowych. Wkrótce ich głosy staną się jedynymi, które zostaną przymocowane z półwyspu. Wszystkie inne przeniesie się lub zmienią konta na anonimowe. Nadal są rzadko grane, jeszcze mniej komentowani, ale czytają wszystko.
Oczekiwanie na globalną wojnę stopniowo zniknęło. Rosja przestała mówić o „rosyjskiej Vesna”, zmieniając ją na „krymski”. Żołnierze NATO nigdy się nie pojawili. Korytarz również do Krymu z ziemią - również. Zagraniczni dziennikarze na półwyspie stawali się coraz mniejsze. Rosyjski akcent jest coraz więcej. Przyjaciele z kontynentu zadzwonili Daily. Ale pytanie: „Jak się tam masz?” Słyszałem coraz mniej. Zamiast tego stawiał je coraz więcej.
Sieci społecznościowe stały się głównym źródłem informacji - to właśnie tam echo walk, które co tydzień zmieniały linię frontu w Donbass. Zabawnie jest pamiętać. Przed wojną najlepszy bloger był uważany za osobę, która wyczerpała pięć tysięcznych przyjaciół na Facebooku. Ale po rozpoczęciu na Ukrainie blogosfera nagle pojawiła się na Ukrainie. Tradycyjne media nie mogły zaakceptować zapotrzebowania informacji, a pomysłem Zuckerberg nagle stał się domowym CNN.
Zebrałem rzeczy i myślałem, że nie mam pojęcia o moim kraju. Geografia kontynentu była ograniczona do mnie przez Majdana, małego Kijowa i trochę - LVIV. W wieku trzydziestu znałem Ukrainę. Podpisano tradycyjną krymską -humaniczność. Mentalność wyspy. Tożsamość krymska. A od lutego 2014 r. Roztopiła się codziennie. Annexia zmusiła wszystkich do ustalenia własnej tożsamości obywatelskiej. Zdecyduj, jaką flagę myślisz o sobie. Pod dźwiękami, których hymn się poddasz.
Rozmowy z rodakami coraz częściej przypominały pole minowe. Każdy staranny krok doprowadził do wybuchu. Było coraz więcej tematów, które nas podzieliły, a te, które były zjednoczone, były mniej. Stopniowo to pole minowe zamieni się w prawdziwą linię frontu. Konieczne było odejście. Nie miałem pojęcia, co na mnie czekało. W tym roku coś nie zostało zaplanowane. Jedyne, co było jasne: ja i moi rówieśnicy musieli żyć w historii.
Historia, której byliśmy pozbawieni w poprzednich latach. I nie było sensu zmienić tych podwójnych dla miedzi. Wrócę na Krym dwa razy więcej. Po raz pierwszy na koniec 2014 roku. Po raz drugi w lecie 2015 roku. A potem FSB aresztuje mój kolega, który pozostał na Krymie i napisał, że półwysep należy do Ukrainy. Zostanie skazany na wezwanie do naruszenia terenu Federacji Rosyjskiej. Potem widziałem Krymu tylko z Arabskiej Arrow. Nie kołyszę moją rejestrację.
Półwysep nie marzy mnie w nocy i nie kocham, kiedy jestem sympatyczny. Postrzegam wszystko, co przydarzyło mi się doświadczeniem, a nie kontuzją. I to on pomógł mi zdecydować o pragnieniach. W październiku 2014 r. Usiadłem za kierownicą z wyraźną świadomością, jakiej przyszłości nie chcę. I jestem pewien, że nie zamierzam już pakować rzeczy. Miałem dość raz. Autor wyraża osobistą opinię, która może nie pokryć się z pozycją redakcyjną.