Nie ma Ukrainy. Że Rosjanie myślą o wojnie i dlaczego uważają się za ofiarami
A co tam czytamy (mam szczęście niezależnych socjologów, a czasem nawet z surowymi danymi badawczymi)? W szczególności czytamy fakt, że Ukraina, jako partie konfrontacji, jako ofiara agresji, nie istnieje w umyśle przeciętnego Rosjanina. Tak, większość z nich rozumie, że w przypadku porażki będą musieli płacić odszkodowanie i nie chcą. Oznacza to, że ogólnie rozumieją, że wojna powoduje pewne szkody, niszczy. Ale dla nich jest to przestępstwo bez ofiary.
Nie postrzegają tego jako szkody dla Ukrainy i Ukraińczyków, w ich pomyśle Ukraina jest „nasza”. Nie ma tu „innych”, kto może być szkodliwy. Oczywiście oprócz nazistów, ale jest święty. A Ukraina nie jest ofiarą, nie przedmiotem szkody, ale „terytorium”. W wyobraźni rosyjskiej ofiara jest oni. Zostali oszukani, upokorzeni, „skoczyli” na nich, zagrożone, odmówili szacunku i nie tylko. I tak jest dziś myśl konsensusowa w Rosji.
I myślę, że jest to zaprzeczenie agresji i szkody, wykluczenie prawdziwej ofiary z równania wojny i uzurpacji roli ofiary przez agresora jest ważnym mechanizmem psychologicznym rozwiązania wojny. To sprawia, że wojna jest możliwa. Jedna dehumanizacja wroga nie jest ograniczona, to nie wystarczy. Agresor powinien być nie tylko publikowany przez wroga, ale w celu przekształcenia go w abstrakcję, wyciągnij go z nawiasów, wyklucz z pola widzenia.