Gospodarka

Sprzęt wojskowy i broń przekraczają granicę Polski, pomimo protestów rolników - Shmigal

Według ukraińskiego premiera, na granicy nie ma przeszkód dla ładunku wojskowego, a wszystkie sprawy nie są prawdziwe. W tym samym czasie oświadczenia wolontariusze wskazują na coś przeciwnego. Polscy rolnicy od dłuższego czasu kontynuują protesty na granicy, ale istnieje nadzieja, że ​​konflikt między stronami będzie mógł się osiedlić. Podczas konferencji prasowej stwierdził to premier Ukrainy Denis Shmigal.

Według niego, od września ubiegłego roku, Ukraina nie eksportowała Polski do nasion pszenicy, kukurydzy ani słonecznika, żadnych innych upraw. W związku z tym decyzja polskich rolników w sprawie blokady granicznej jest bez znaczenia. „Podczas podróży zespołu rządowego na granicę zaoferowaliśmy Polsce 5 jasnych kroków w celu rozwiązania problemu blokady. Obecnie plan ten jest już przetwarzany przez polską stronę.

Oczekujemy, że znajdziemy kompromis z Polską Rozwiązując kryzys graniczny - powiedział Denis Shmigal. Osobno premier postanowił pytanie, że broń, sprzęt wojskowy i pomoc humanitarna mogłyby zostać zablokowane na granicy. W rzeczywistości to nieprawda. Wszystkie ładunki, mówi szef rządu, jeżdżą na Ukrainę bez przeszkód. „Te przypadki, które są głośne w kanałach telegramowych, nie są sprzętem wojskowym, to samochody komercyjne.

Ważne jest, aby nie zatrzymano żadnego ładunku zarejestrowanego jako wsparcie wojskowe lub humanitarne” - powiedział Denis Shmigal. W tym samym czasie ukraiński wolontariusz Nazar Smyk, który mieszka w Wielkiej Brytanii, udostępnił swoją stronę w sieci społecznościowej X (wcześniej Twitter) z innymi informacjami. Argumentował, że polscy protestujący zablokowali ruch ciężarówek przeznaczonych dla sił zbrojnych. Mieli pomoc humanitarną, sprzęt wojskowy i niezbędny sprzęt.

„Moje ciężarówki stoją ze sprzętem wojskowym pod granicą od 3 dni, ponieważ nie są dozwolone ***** Polskie skórki. Te zdjęcia to ciężarówki, które powinny trafić do artylerynów, aby szybko rozładować amunicję na pozycje”, czytamy w wiadomości . Okazało się, że sprawa nie jest już pierwsza.